Najnowsze wpisy, strona 3


lis 10 2010 Babiloński system jest szakalem, przedtem...
Komentarze: 4

Jeśli dopada Cię uczucie wyobcowania gdy spacerujesz nocą, a światła i hałas tego wszystkiego czego doświadczasz w piątkowy wieczór w centrum miasta potęgują to uczucie to pamiętaj, że...

Praca, która wysysa z Ciebie energię nie trwa 24 godziny. Czynsz, który płacisz pojawia się tylko raz w miesiącu. Chatę musisz wypucować tylko raz w tygodniu. A każde piwo, które się kończy oznacza następne. Zimne i świeże.

Poza tym niedługo Gwiazdka, a w sobotę w "Mam Talent" wystąpi Kamil Bednarek.

sang-froid-1 : :
paź 24 2010 Babiloński system jest wampirem, przedtem...
Komentarze: 3

Blond Afera zmieniła barwę na taką bardziej brunetkowo - rudą Aferę (nie wiem co to za kolor, znam ich tylko szesnaście, a i tak ledwo rozróżniam). Fajnie, zupełnie jakbym miał nową narzeczoną. Ale dla ciągłości fabuły nadal będziemy nazywać ją Blond Aferą. 

Gdy Blond Afera dziś wróci to usłyszę zapewne, że jestem pierdolnięty (wielkie odkrycie...). Stanę się pierdolnięty dlatego, że ostatnio cichaczem sprawiłem sobie radość w postaci bardzo popularnej konsoli, dodatkowego pada i słusznej biblioteczki gier. Mało tego - pozwoliłem sobie na tę radość będąc w pełni świadomym innych pilnych potrzeb, zagrożeń wynikających z planów zawodowych Afery oraz nadchodzącej gwiazdki, która oznacza nieuniknione, brutalne wypłukanie trzosików. Na szczęście mam cały arsenał argumentów. No może raczej dwie kule w magazynku i trzecią w komorze, ale za to nielichego kalibru.

Po pierwsze - ja po prostu uprawiam optymizm stosowany. Kiedy zwykli optymiści wierzą, że będzie wspaniale, ja żyję tak jakby miało być wspaniale. Zwykły optymizm jest passe (dobrze to napisałem?) , jeśli chcesz być poważnym graczem, a nie cipą to wybierzesz optymizm stosowany.

Po drugie - wielokrotnie podkreślałem, że moją największą obawą, najczarniejszym scenariuszem, małą prywatną apokalipsą będzie życie, w którym zapierdalam zmarszczony jak rodzynek dążąc do mety, która zawsze konsekwentnie będzie przesuwać się do przodu, aż wreszcie będę zmuszony odpiąć bagaż z tym wszystkim co przez lata zbierałem i kochałem, bo inaczej nie dam rady iść dalej. A kto nie maszeruje ten ginie. Dlatego właśnie bronię się przed takim życiem, a najlepszą tarczą ta konsola, kumple i worek liściastego relaksu w pochmurny i chłodny październikowy weekend.

Po trzecie - bo tak!

Bo w życiu nie trzeba wiedzieć czego się chce. Wystarczy wiedzieć czego się potrzebuje.

sang-froid-1 : :
paź 21 2010 Bez piątala
Komentarze: 2

Usłyszałem ostatnio całkiem dobry tekst, taką nawet niby sentencję, którą można parafrazować sobie na życiowych zakrętach. Albo i nie.

Zdjęcia cyfrowe mają się tak do tradycyjnych zdjęć z kliszy jak

Bob Marley z empetrójki do Boba Marleya z winylu. 

sang-froid-1 : :
wrz 11 2010 Tata i mama, do życia brama
Komentarze: 5

25 lat zajęło mi pełne zrozumienie jakich wspaniałych mam Starych. Przez tą ćwiartkę za standard uważałem dwójkę rodziców, którzy się troszczą, pomagają, czasem kontrolują, a czasem opierdolą. Nie jawiło mi się to jako coś nadzwyczajnego. A potem spotkałem na swojej drodze przeróżnych ludzi. I posłuchałem historii, między innymi historii rodzinnych. O tym jak matka została sama, o tym jak ojciec skończył w pierdlu, albo zostawił rodzinę, o smutnych gwiazdkach, o pobiciach, o totalnej obojętności, o kasie puszczanej na wódkę, o długach, o wymaganiach, którym nie da się sprostać. I jakoś tak dotarło do mnie jakim pierdolonym szczęściarzem jestem mając Krzyśka i Krysię (i tutaj ciekawostka o sangu - wszyscy w rodzinie mamy imiona na K - starzy, siostra, ja. Nawet pies nazywał się Kleks). Dwie osoby, w których zawsze miałem wsparcie. Dwie osoby, które zawsze przy mnie są. Dwie osoby, które tyle z siebie dają nie oczekując niczego w zamian... Poniekąd jestem ekstremalnie wygadanym osobnikiem, a nie potrafię wyrazić tego co im zawdzięczam. Wszystko co mnie określa jest sumą ich starań, wyrzeczeń, zmartwień i poświęceń, które ponieśli, żebym wyszedł na ludzi. I dlatego chciałbym te kilka słów o nich...

Mama jest mamą modelową. Czyli nadopiekuńczą. Gdy byłem gówniarzem nigdy nie zasnęła dopóki nie wróciłem do domu. Byłem w domu o czwartej nad ranem? Ona zasypiała o 04:05. Najpierw musiała spytać czy wszystko w porządku. Gdy kilka lat temu zostałem dotkliwie pobity to pęknięte żebra, czaszka i otwarty łuk brwiowy nie bolały tak jak widok jej twarzy. Najpiękniejsze jest to, że mimo upływu lat nic z tej opiekuńczości nie ubyło. Całe życie pytała o to samo. Jak w szkole? Jak na studiach? Jak w pracy? Jak układa Ci się z Agnieszką? Jak ze zdrowiem? Jak z finansami? Bez odpowiedzi na te pytania nie potrafi normalnie funkcjonować. A te pytania zadaje zawsze gdy rozmawiamy przez telefon. Czyli kilka razy w tygodniu. Daje mi wszystko co może, łącznie ze świadomością jak bardzo Jej mnie brakuje. Wystarczy, że przyjadę na weekend do domu (bo dom zawsze będzie tam) i zmienia się nie do poznania. Odżywa. Tak przynajmniej mówi Ojciec.

Ojciec jest dla mnie wzorem. Więcej - Ojciec jest dla mnie bohaterem.  Mam taki malutki kompleks - nigdy do końca nie będę taki jak On. Za młodu dźwigał ciężary. Brał udział w niezliczonych mistrzostwach w kadrze juniorów. Ma tak zrobioną łapę, że nawet teraz wychodzę przy nim na anemika. Do tego jest kozakiem. W "gorących" czasach przewracał policyjne nysy i tłukł się z ZOMO. Nigdy nie będę tak silny jak On, nigdy nie będę tak odważny jak On. Odziedziczyłem natomiast piękną cechę po Nim. Tata nie krzyczy. Przez 26 lat ani razu nie podniósł w domu głosu. Spokój, opanowanie, luz w każdej sytuacji. Chociaż.... pamiętam z podstawówki jak szliśmy we dwóch do kościoła. Ojciec w gajerku, pod krawatem prowadzi ze mną kulturalną rozmowę, aż nagle podbija dwóch mięśniaków w dresach z tekstem "witamy, mogą panowie kilka groszy dołożyć do..." I wtedy Tata ryknął jak sierżant w Full Metal Jacket: "Wypierdalać!" Tamci się zgięli jak scyzoryki i zniknęli. Od tamtej pory już chyba zawsze będę się czuć przy nim bezpiecznie. No ale wracając do cech po Starym - opanowanie, łagodność, zamiłowanie do książek (najpierw Szklarski ze swoim Tomkiem, potem fantasy) i poczucie humoru. Jeśli kiedykolwiek wydałem się komuś dowcipny lub zabawny - winę za to ponoszą geny Ojca. No i to, że lubię jazz.

I takich mam właśnie rodziców. Nie jestem wylewną osobą, nie potrafię mówić o swoich uczuciach wprost, ale nauczyłem się im mówić, że ich kocham. I cieszę się, że posiadłem tę zdolność i przykro mi, że posiadłem ją tak późno. I priorytetem jest dla mnie, żeby byli ze mnie dumni.

Taka trochę nieposkładana i nudna notka, ale musiałem gdzieś napisać to co kiedyś chciałbym powiedzieć. Albo dać im to przeczytać.

sang-froid-1 : :
wrz 05 2010 hammer time!
Komentarze: 6

Kolega pogodził się z dziewczyną, przez co z wczorajszego wypadu nici. Zostałem sam, samiusieńki jedynie z wiernym sześciopaczkiem i oddanym spilffkiem. No to zrobiłem to samo co 50% Polaków zeszłego wieczoru - obejrzałem "Mam Talent". Nie ukrywam, że z ekscytacją czekałem na pierwszy odcinek nowej edycji. Początek "Mam talent" tożsamy jest z początkiem jesieni. A ona nadchodzi. Czuję ją w powietrzu, widzę na drzewach, niebie, chodnikach i w centrach handlowych. Kolejny raz przyjdzie do mnie najlepsza z pór roku. W historii tego bloga (licząc od pierwszego wpisu w drugiej klasie liceum zaraz przed wakacjami) już kilkakrotnie w rzewnych przesłaniach spuszczałem się nad nadejściem jesieni. No, widać przyszła pora na kolejny raz. Widzę obrazy w głowie, którymi mógłbym argumentować mój entuzjazjm. Żółtoczerwone drzewa i trawniki, słodkawe powietrze, wreszcie opustoszały Monciak gdy jest jeszcze wystarczająco ciepło, żeby zdzielić browara w ogródku piwnym, znajomi zaoczni studenci, którzy w weekendy zamieniają moje mieszkanie w akademik, zajebiście ciche niedziele, gdy centrum jest puste, plaża jest pusta i tylko z knajp bije życie, ciepłe seanse pod kocem z herbatą, bo wreszcie ruszą nowe seriale (Dexter i House już za trzy tygodnie! very excited), rajdy po lumpach za swetrami i marynarkami, bo lans trwa cały rok, spacery po lesie gdy para leci z ust i ciemne, spokojne niedzielne wieczory kiedy Ona dłubie sobie przed tv przy paznokciach, a ja zacinam w Herosów i tylko przelotne uśmiechnięte spojrzenia sygnalizują nam, że mimo setki problemów osiągneliśmy to efemeryczne poczucie szczęcia, a wreszcie gorzki poniedziałek zaprawiony słodyczą przyszłego weekendu.


A co mi dało lato? Poparzenia, kurwa na skórze. Ladies and Gents! Jesień czas zacząć...

sang-froid-1 : :