Navigare necesse est, vivere non est necesse...
Komentarze: 6
Życie wyjebało mi wała. Los napluł w ryj. Miłość kopnęła w jaja. Zaufanie sprzedało mnie za drobne. Sztorm przybierał na sile. Dwie świeczki zgasły. W trzeciej dogasał płomień. Aż pewnego razu...
Dwadzieścia metrów kwadratowych. Odrapane stoły i ławy. Tapeta złazi ze ścian. W kiblu wali tak jakby coś tam się zrzygało, a potem zdechło i rozłożyło. Klientela pod sześćdziesiątkę, szare gęby poorane bruzdami, pracą w stoczni i rozczarowaniami. Barman z mordą herszta zbójów na kupieckim szlaku. Piwo za 3 złote. Pięćdziesiątka żołądkowej za 4 złote. Tak samo śledź, galareta i porcja bigosu. Mecz ekstraklasy na starym Rubinie. I wszędzie popielniczki.
- Tu można palić?
- Nie można. Ale palimy. A jak widzę, że psy idą to zamykam od wewnątrz i czekamy aż pójdą. I jak po Gienka stara przychodzi to dryl ten sam.
Dobiliśmy do przystani.
Dopiero teraz doczytałam, że to przez dwa c jest. Miał być wysublimowany komentarzyk, a wyszło nie wiadomo co, bo nie wiadomo o co chodzi.
A więc chodzi o to, że mamy oto znów tysiąc pięćset, no może trzydzieści notek pod rząd kogoś o "imieniu" lecce. To lecce przeczytałam jako lecę. Po tatusiu mam nie tylko bylejakie włosy, ale i dysleksję :/
Dodaj komentarz