lis 27 2010

Oni są Predator, my jesteśmy Alien


Komentarze: 6

Niczym niepopularny licealista spędzam andrzejki przed komputerem i przypomina mi się jak byłem niepopularnym licealistą i spędzałem weekendowe wieczory przed komputerem. No może nie trwało to całe liceum, ale faktem jest, że był taki czas kiedy skutkiem kilku dramatycznych wydarzeń oraz ciężkiej sytuacji finansowej byłem prawie całkowicie wyłączony towarzysko. Ciepło wspominam tamten okres, bo odkryłem wtedy jakim świetnym kompanem jestem dla samego siebie i odkryłem pierwiastek mistycyzmu w spędzaniu czasu samotnie. Ogólnie nie przepadam za cyklicznymi hucznymi imprezami, a z największą głupotą kojarzy mi się sylwestrowy szał. Się wszyscy spinają żeby gdzieś pójść, być, odpicować się łachem, perfumem i brylantem. Planują, knują i miesiącami potrafią kombinować nad czymś co można zrobić każdego dnia - ujebać się i psocić do rana. Ja tam nie potrzebuję planu, a jakoś mi to czasami wychodzi. I skręca mnie na myśl, że będę musiał gdzieś iść. Ale chuj, na tym obszarze dyplomacja zawiodła i pojawiła się wizja eskalacji konfliktu z moim najważniejszym partnerem strategicznym, więc ustąpiłem pola w tej kwestii. Żeby tylko nie leciało za dużo dyskotekowej muzyki. Bardzo fajną komedię romantyczną obejrzałem. Film nazywa się "Going the Distance" i był  zajebisty. Justin Long to podobnie jak Seth Rogen i jeszcze taki jeden typek co nie pamiętam superbohater dla nieatrakcyjnych przeciętniaków niosący nadzieję, że brzydcy ludzie też mogą zaliczyć. 

sang-froid-1 : :
01 grudnia 2010, 20:47
... i brokat we włosach rano musisz mieć, bo kotylion nie może być tak całkiem udawany, bo nie będzie miał tej tajemnicy świata dorosłych. Tak, że wiesz, she, postaraj się ;)
she
29 listopada 2010, 12:06
Harley->to ja już się mogę poświęcić i dmuchnąć ze dwa baloniki i jakiś kotylionik machąć z bibułki żeby tylko nie uczestniczyć w tych występach
grainne
29 listopada 2010, 09:50
Nie lubię sylwestra jako takiego, prawie wszystkie spędzone towarzysko były u mnie zupełną klapą. W tym roku mam nadzieję na coś kameralnego i zwyczajnego. A film dołączyłam do listy do ściągnięcia.
28 listopada 2010, 18:11
Ty możesz jeszcze marudzić i nie chodzić, ale She to samolubna jest! Pamiętam jeszcze te balony i kapelusze z kolorowej bibuły, jakie rodzice przynosili z balu sylwestrowego, a she pozbawia tej radości swoje pacholę. Wstyd!
she
28 listopada 2010, 15:54
Sang, czemu Ty nie zostałeś moim mężem?! Ja też nie cierpię spinania się na Sylwestra i planowania juz od października. Z ulgą przyjęłam fakt, że przecież "mam małe dziecko i nie zostawię jej samej na całą noc". Dziecko ma już 6 lat i na noc śmiało z babcią zostaje, ale ja nadal mam genialną wymówkę dla mojej alergii na sylwestrowe szaleństwa za grubą kasę
28 listopada 2010, 12:22
Mnie wizja sylwestra nie przeraża, nie mam żadnych planów, a najambitniejsza opcja to nawalenie się w towarzystwie trzech osób - mi tam to leży :P

Dodaj komentarz