Archiwum 12 grudnia 2009


gru 12 2009 Ależ to proste Drogi Watsonie
Komentarze: 2

Znalazłem się w punkcie, w którym jeden fałszywy ruch może uczynić bezdomnym nie tylko mnie, ale również kobietę, za którą jestem odpowiedzialny. Jednakoż jest to też punkt, w którym nie bardzo przejmuję się powyższą opcją i po opłaceniu rachunków mogę sobie pozwolić na takie luksusy jak osiedlowe knajpki i elektroniczny paint ball. Jest dobrze, ale od razu idzie poznać, że będzie lepiej. Nie udało mi się zostać tym kim chciałem. Głównie dlatego, że nie wiem kim chcę być. Na szczęście pracę mam lekką, typowo biurowo-analityczno-korporacyjno-siedzącą. Największym plusem jest fakt, że nie muszę tam przychodzić ubrany jak japiszon, albo akwizytor. Czasami wpadam w hawajskiej koszuli. Ale to tylko na ciężkim kacu. Moja praca jest fajna. Ale i tak szukam lepszej. I jakoś wszystko się kręci. Zmagamy się z problemami, przechodzimy kryzysy, zbieramy pierwsze niezapomniane chwile w Trójmieście, poznajemy ludzi, jemy tacos z gorącym serem i oglądamy "Gotowe na wszystko". Dziś przywiozą pralkę z serwisu. Żyć nie umierać. Tylko tego jebanego pamiętniczka mi jakoś brakowało.