Komentarze: 3
W ciągu ostatniego tygodnia zostałem hydraulikiem oraz genialnym wynalzcą. Jedyny chyba plus w wynajmowaniu za kupę kasy sypiącej się rudery to możliwość wyuczenia się wszystkich możliwych fachów. Byłem już elektrykiem, malarzem, gazownikiem, elektromechanikiem i stolarzem. Od dziś jestem również hydraulikiem. Fakt o tyle wart podkreślenia, że jest to jak dotąd pierwsza dziedzina, w której jestem lepszy od swojego starego. W każdej innej zawsze musiałem go pytać jak, gdzie, czym, w którą stronę, czemu buczy jak naciskam itp. A tu proszę - u niego ciekło jak zrobił, a u mnie jak zrobiłem nie cieknie! Ważny się poczułem jakbym skwarkę kurwa lizał. Bez fałszywej skromności dodam, że nawet nie brałem możliwości przecieku pod uwagę. Komuś kto w podstawówce przechodził Super Mario Bros'a na jednym życiu nie mogło nie wyjść.
A co do bycia genialnym wynalazcą - wykombinowałem wczoraj tworzywo twardsze i lżejsze niż kevlar. Jestem po pierwszych próbach - wytrzymuje strzał z kuszy sportowej z odległości 15 kroków. Bełt po prostu się odbił! Połamałem trzy wiertła udarowe próbując przeszyć mój wynalazek wiertarką. W przyszłym tygodniu spróbuję się dostać do jednostki, w której służy kolega ze studiów - jeśli wytrzymam strzał z eswedeszki, kałacha czy innych samopałów, w które wyposażona jest nasza ultranowoczesna matka armia to kontrakt z MONem mam właściwie w kieszeni. A pomyśleć, że próbowałem tylko upiec murzynka...