Archiwum 11 września 2010


wrz 11 2010 Tata i mama, do życia brama
Komentarze: 5

25 lat zajęło mi pełne zrozumienie jakich wspaniałych mam Starych. Przez tą ćwiartkę za standard uważałem dwójkę rodziców, którzy się troszczą, pomagają, czasem kontrolują, a czasem opierdolą. Nie jawiło mi się to jako coś nadzwyczajnego. A potem spotkałem na swojej drodze przeróżnych ludzi. I posłuchałem historii, między innymi historii rodzinnych. O tym jak matka została sama, o tym jak ojciec skończył w pierdlu, albo zostawił rodzinę, o smutnych gwiazdkach, o pobiciach, o totalnej obojętności, o kasie puszczanej na wódkę, o długach, o wymaganiach, którym nie da się sprostać. I jakoś tak dotarło do mnie jakim pierdolonym szczęściarzem jestem mając Krzyśka i Krysię (i tutaj ciekawostka o sangu - wszyscy w rodzinie mamy imiona na K - starzy, siostra, ja. Nawet pies nazywał się Kleks). Dwie osoby, w których zawsze miałem wsparcie. Dwie osoby, które zawsze przy mnie są. Dwie osoby, które tyle z siebie dają nie oczekując niczego w zamian... Poniekąd jestem ekstremalnie wygadanym osobnikiem, a nie potrafię wyrazić tego co im zawdzięczam. Wszystko co mnie określa jest sumą ich starań, wyrzeczeń, zmartwień i poświęceń, które ponieśli, żebym wyszedł na ludzi. I dlatego chciałbym te kilka słów o nich...

Mama jest mamą modelową. Czyli nadopiekuńczą. Gdy byłem gówniarzem nigdy nie zasnęła dopóki nie wróciłem do domu. Byłem w domu o czwartej nad ranem? Ona zasypiała o 04:05. Najpierw musiała spytać czy wszystko w porządku. Gdy kilka lat temu zostałem dotkliwie pobity to pęknięte żebra, czaszka i otwarty łuk brwiowy nie bolały tak jak widok jej twarzy. Najpiękniejsze jest to, że mimo upływu lat nic z tej opiekuńczości nie ubyło. Całe życie pytała o to samo. Jak w szkole? Jak na studiach? Jak w pracy? Jak układa Ci się z Agnieszką? Jak ze zdrowiem? Jak z finansami? Bez odpowiedzi na te pytania nie potrafi normalnie funkcjonować. A te pytania zadaje zawsze gdy rozmawiamy przez telefon. Czyli kilka razy w tygodniu. Daje mi wszystko co może, łącznie ze świadomością jak bardzo Jej mnie brakuje. Wystarczy, że przyjadę na weekend do domu (bo dom zawsze będzie tam) i zmienia się nie do poznania. Odżywa. Tak przynajmniej mówi Ojciec.

Ojciec jest dla mnie wzorem. Więcej - Ojciec jest dla mnie bohaterem.  Mam taki malutki kompleks - nigdy do końca nie będę taki jak On. Za młodu dźwigał ciężary. Brał udział w niezliczonych mistrzostwach w kadrze juniorów. Ma tak zrobioną łapę, że nawet teraz wychodzę przy nim na anemika. Do tego jest kozakiem. W "gorących" czasach przewracał policyjne nysy i tłukł się z ZOMO. Nigdy nie będę tak silny jak On, nigdy nie będę tak odważny jak On. Odziedziczyłem natomiast piękną cechę po Nim. Tata nie krzyczy. Przez 26 lat ani razu nie podniósł w domu głosu. Spokój, opanowanie, luz w każdej sytuacji. Chociaż.... pamiętam z podstawówki jak szliśmy we dwóch do kościoła. Ojciec w gajerku, pod krawatem prowadzi ze mną kulturalną rozmowę, aż nagle podbija dwóch mięśniaków w dresach z tekstem "witamy, mogą panowie kilka groszy dołożyć do..." I wtedy Tata ryknął jak sierżant w Full Metal Jacket: "Wypierdalać!" Tamci się zgięli jak scyzoryki i zniknęli. Od tamtej pory już chyba zawsze będę się czuć przy nim bezpiecznie. No ale wracając do cech po Starym - opanowanie, łagodność, zamiłowanie do książek (najpierw Szklarski ze swoim Tomkiem, potem fantasy) i poczucie humoru. Jeśli kiedykolwiek wydałem się komuś dowcipny lub zabawny - winę za to ponoszą geny Ojca. No i to, że lubię jazz.

I takich mam właśnie rodziców. Nie jestem wylewną osobą, nie potrafię mówić o swoich uczuciach wprost, ale nauczyłem się im mówić, że ich kocham. I cieszę się, że posiadłem tę zdolność i przykro mi, że posiadłem ją tak późno. I priorytetem jest dla mnie, żeby byli ze mnie dumni.

Taka trochę nieposkładana i nudna notka, ale musiałem gdzieś napisać to co kiedyś chciałbym powiedzieć. Albo dać im to przeczytać.

sang-froid-1 : :