Najnowsze wpisy, strona 4


wrz 01 2010 I'm still Jenny from the block
Komentarze: 6

Najbardziej w badaniach statystycznych lubię to, że wszystkie jednoznacznie wskazują, iż umrę przed swoją przyszłą żoną. I zajebiście. Nie dałbym rady po Jej zejściu. A tak - niech Ona się martwi jak już trafię do pieca. To nie jest tak, że nie potrafię być sam. Ja nie potrafię być bez Niej.

Akurat kilka ostatnich dni spędzam sam. I nie jest to zdrowe. Trzeci dzień z rzędu upierdalam się z wieczora, żeby tylko dać radę zasnąć. W robocie nakurwiam nadgodziny, bo nie mam ochoty wracać do pustego mieszkania. Dieta moja składa się z fajek, piwa, tigerów i tego orzeszka co go przed chwilą znalazłem za laptopem. Jebany był pyszny. Czas organizuję sobie w niebezpieczny sposób.

Na przykład wczoraj, kiedy już się rozkleiłem w ostatniej notce (a zawsze tak mam gdy zapuszczę sobie po pijaku Dusty Springfield), postanowiłem skleić model niemieckiego tygrysa. Miał to być prezent dla syna kuzynki, ale chuj - zadowoli się czekoladą. I kurwa... w trakcie jakoś tak niechcący przykleiłem sobie dłoń do stołu. Próbuję oderwać - skóra idzie razem z mięsem. No to nie oderwę. Myślę: poczekam do rana, jakoś tam przekimam na fotelu, może klej odparuje i puści. Zajarałem szluga, włączyłem tv i siedzę z tym gablem przyklejonym do stołu. Całkiem sympatycznie, nie jest źle. I zachciało mi się srać... Czy jest na świecie drugi idiota, który poszedł postawić figurkę trzymając stół? Chyba jestem jedyny. Dobrze, że przykleiłem sobie lewą, bo podcieram się wyłącznie prawą. No i już będąc w kiblu z tym stołem postanowiłem uwolnić rękę - okazuje się, że klej puści jeśli wylejemy na dłoń trochę domestosa, szamponu, środka do mycia kabin i płynu do płukania. Fakt, dłoń nie wygląda po tym ładnie i boli przy masturbacji, ale przynajmniej nie muszę odpowiadać na kretyńskie pytania w stylu "Na chuj ci ten stół?"

 

Mnie nie wolno zostawiać na długo samego...

sang-froid-1 : :
sie 31 2010 po godzinach
Komentarze: 3

Będąc w liceum czas po szkole spędzałem na tyłach sklepu spożywczego paląc tanie fajki z przemytu i pijąc jeszcze tańsze wino, rozmawiając o dupach, kreskówkach, braku kasy i grach komputerowych. I było zajebiście. Każdy dzień wyglądał tak samo i każdy dzień był magiczny. Będąc na studiach spędzałem dni na paleniu śmiesznych papierosów ze współlokatorem i słuchaniu muzyki rozmawiając o dupach, braku kasy i grach komputerowych. I było zajebiście. Każdy dzień wyglądał tak samo i każdy dzień był magiczny. I tylko gdzieś tam z tyłu głowy tliła się myśl, że mi to zabiorą. Wpierdolą w sztywną ramę, przesuną czas pobudki, wymienią garderobę i przedstawią listę obowiązków. I się nie myliłem. Wielki Elektronik przyszedł i powiedział: "Koniec! Dziś znajdziesz robotę, jutro mieszkanie. Pojutrze zaczniesz zapierdalać i płacić rachunki. Założysz konto, ubezpieczysz się, wybierzesz fundusz, zaplanujesz budżet, zaczniesz myśleć o przyszłości, rozpoczniesz karierę i nienaganną historię kredytową i za chuja nie wrócisz do czasów kiedy wszystko było zajebiste i magiczne."

Śmiało mogę stwierdzić, że jestem niedorozwinięty. Niedojrzały, nieprzystosowany emocjonalnie do momentu życia, w którym się znalazłem. Fakt - radzę sobie. Jestem odpowiedzialny, dbam o kobietę, dom, wypełniam obowiązki, w robocie niczym mała zadziorna suczka idę do góry po swoje. Ale coraz częściej odzywa się we mnie ta druga strona, która wyje, że jeszcze za wcześnie, że jeszcze sporo życia zostało do bezproduktywnego strawienia. I źle mi z tym i chujowo. Bo jeszcze nie jestem dorosły...


Liceum powinno trwać siedem lat. Studia osiem. I dopiero potem niech będzie gorzej.

sang-froid-1 : :
lip 29 2010 Lawyers, Guns and Money
Komentarze: 5

Przyzwyczaiłem się do tego, że moje prawa łamane są na każdym kroku. Prawo do bycia nietrzeźwym w środkach transportu, prawo do słuchania Lady Gagi po dziesiątej na pełnym wykopie, prawo do publicznego nazywania kurw kurwami gdy kurwy te piastują jakieś tam wybitne stanowiska państwowe - wszystko połamane w chuj. Trudno, przyzwyczaiłem się. Ale żeby łamał je akt legislacyjny, który stworzono po to żeby moje prawa chronił?! Jakaś jebana kpina. O ile rozumiem nałożenie na pracodawcę obowiązku umożliwienia pracownikowi wykorzystania dwutygodniowego urlopu to ni w ząb nie potrafię zrozumieć dlaczego pracownik ma obowiązek odpoczywać bite 14 dni. Bo jeśli nie odpocznie i fakt ten wypłynie na kontroli/audycie czy co tam się teraz robi, żeby trzymać chlebodwacę za jaja to będą nieprzyjemności, zgrzytanie zębów, kary i szeroko rozumiany kwas. Pytanie po co ja mam odpoczywać 14 dni? Mam 26 lat, pracuję od dwóch, 5 dni w tygodniu. Nawet nie miałem się kiedy kurwa zmęczyć, a mam odpoczywać? Odpoczywałem przez ostatnie dwa lata studiów. I to tak skutecznie, że na kanapie na której studiowałem już na zawsze pozostaną wgniecenia po moim cielsku. A teraz siedzę wygodnie od poniedziałku do piątku w klimatyzowanym pomieszczeniu, coś tam sobie świruję na kompie i gdyby nie  świadomość jaka kasa pójdzie się jebać żółtą ceglaną drogą gdy coś spierdolę to nawet ten lekki stres by się nie pojawiał. A potem mam dwa dni na zrobienie ze swoim organizmem rzeczy, o którym się filozofom nie śniło (czasami mam na to też popołudnia).To czym ja się mam zmęczyć? Fakt - gdy już będę stetryczałym próchnem tak troszkę po 30stce to może zacznę zauważać u siebie jakieś tam efekty zużycia. Ale teraz? Dajcie mi zapierdalać póki mi się chce!

No dobra, może rzeczywiście fajnie by było gdzieś pojechać, coś zwiedzić, gdzieś poleżeć, czymś popływać, na coś wleźć. Ale na to będę właśnie miał czas jak już się zestarzeję. Poza tym teraz mam inne priorytety niż wakacje. Pralka, lodówka, telewizor i mieszkanie, w którym mógłbym je wstawić. Ot, taka fanaberia.

Dlatego potrzebne mi te 14 dni wypoczynku jak głuchemu iPod. I oto kolejny raz zdarzyło mi się jałowo popsioczyć na rzeczy, na które nie mam wpływu. Kelner! Rachunek!

sang-froid-1 : :
cze 24 2010 Time is on my side, yes it is
Komentarze: 10

Dziś wspominkowo. Dawno nie sprzedawałem słodkiego pierdzenia o swoim związku z pewną Blond Aferą, więc może dwa słówka o zaręczynach.

Charakterystyczną cechą Sanga jest nieszablonowe działanie. Natomiast charakterystyczną cechą Blond Afery jest wybitna znajomość charakterystycznych cech Sanga. Ma mnie rozpracowanego jak Hiszpanie naszą kadrę przed ostatnim towarzyskim. Gdybym więc silił się na specjalnie oryginalny przebieg zaręczyn, efekt zaskoczenia poszedłby się jebać żółtą ceglaną drogą. Już na etapie skrzętnie ukrywanych przygotowań zaczęłaby coś podejrzewać. Pojawiłyby się pytania, a ja wiłbym się w odpowiedziach jak owsik między pestkami w nocniku czterolatka, który nawpierdalał się niedrylowanych śliwek.

Świadom powyższego postawiłem na szablonowość. Żadnych fajerwerków, wybijających studzienek, karłów przygrywającyh na akordeonie, oddziału Formozy wyskakującego z kabiny prysznicowej z butelką szampana. Ot, ładny widoczek na miasto i zatokę, fajna pogoda, jebnę się na kolanko, wyjmę biżut, sprzedam bajer, Ona powie tak i idziemy na browara. Byłem przekonany, że czegoś tak prostego nie przewidzi. Przewidziała.

Ledwo dotarliśmy na miejsce zdarzenia - niewinnie się przytuliła i całkiem sprawnie, choć niekoniecznie niepostrzeżenie, z szelmowskim uśmiechem, którego mogłem się jedynie domyślać, zaczęła trzepać mi kiermany w spodniach. Trochę Ją zbiło z tropu gdy nic nie znalazła. Bo biżut miałem w kieszeni w koszuli! Ha! Jeden zero dla mnie. I jedziemy dalej - już wiedziałem, że muszę działać na szybkości. No to prędko ustawiam się na dystans, pizd na kolanko, coś tam bąkam pod nosem o milości i wspólnej reszcie życia wsuwając jednocześnie pierścionek na palec i nagle słyszę: "Za duży!" Kurwa! Specjalnie poszedłem z jej pierścionkami do sklepu, żeby mieć pewność, że się wstrzelę. A tu taki chuj! No ale nic. Niecałą sekundę po "za duży" usłyszałem "Tak!" (w sumie jakoś mnie to nie zdziwiło). I spadło ciśnienie. Piwo dla bohatera! Szampan i błonnik dla wszystkich!

Ale za osobistą porażkę biorę fakt, że nie udało mi się Jej zaskoczyć. Twierdzi, że podejrzewała to od dłuższego czasu. Żadnych dowodów, poszlak, podejrzeń. Podobno najzwyczajniej to czuła. Widocznie inaczej się pociłem będąc świadomym niebezpiecznego posunięcia, które miałem zamiar wykonać.

Najważniejsze, że mimo braku elementu zaskoczenia, reszta poszła zgodnie z planem - na kolanko, przemowa, hop na palec, "tak" i na piwo. To jest właśnie jedna z fajniejszyh rzeczy w Mojej Kobiecie - wygląda na typową, zimną, dobrze ubraną, nienagannie odpicowaną, zorientowaną na zaradność ekonomiczną, sztywną, wymuskaną Królewnę. A w rzeczywistości jest fajną, bezpośrednią, wyluzowaną dziewczyną, która przekłada zimną Łomżę i frytki nad obiad i wino w ekskluzywnej restauracji, w której prości chłopcy mojego pokroju czują się tak jakby przyszli tam posprzątać. Po tym właśnie wnoszę, że będzie nam fajnie przez resztę życia.

Tak na marginesie - w dniu powyższej akcji zdarzyło mi się dwukrotnie wymiotować i raz oddać stolec. Co jest najlepszym dowodem na to, że nawet wiecznie wyluzowany jumacz, za którego lubię uchodzić w kręgach towarzyskich, też czasem się stresuje (zwłaszcza gdy rozchodzi się o tak ważkie sprawy).

Jeśli w powyższym tekście znajdują się literówki, błędy ortograficzne i takie tam to przepraszam. Nie mam czasu tego redagować. Kończy mi się pianka, a osiedlowy zamykają o 20stej. Miłość i pokój.

sang-froid-1 : :
cze 14 2010 I met a woman in West Virginia...
Komentarze: 2

Na fejsbuku jest quiz, który mi powie kiedy się wysram. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć maksymalną ilość punktów, bo od piątku nie zrzuciłem żadnej bomby (a przecież mawia poeta bombs were made for droppin'). Poza tym mój kibel to nie totalizator. Może sobie nie poradzić z kumulacją. W ogóle to portale społecznościowe są spoko, bo można mieć tam jakiś fikcyjny kontakt z ludźmi, których tak naprawdę mamy w dupie. W każdym razie za alarmującą niemożność przykręcenia makowca obwiniam sobotnią zapiekankę z makaronem i kurczakiem - była jebana za pyszna. A ogólnie to spoko. Poza powyższą fizjologiczną tragedią zmagam się jedynie z silnym marzeniem bycia nietrzeźwym. I pewnie kolejny raz polegnę w nierównej walce. Ale w słusznej sprawie, chociaż niekoniecznie, ale przypuszczam, że wątpię.

sang-froid-1 : :