Najnowsze wpisy, strona 2


gru 19 2010 Chirurgiczne cięcie
Komentarze: 7

Ten jak dotąd pozytywny i wesoły bloguś stanie się pewnie wkrótce bardzo smutnym i mrocznym blogusiem.

Zbliża się czas podsumowania i bilansu bieżącego jeszcze, ale już niedługo roku. Z mojej perspektywy 2010 był bardzo dynamiczny i obfitował w wiele wydarzeń, dzięki którym potwierdza się stare indiańskie przysłowie, że na tym najlepszym ze światów jedyną rzeczą stałą są ciągłe zmiany. W tym roku pożegnałem kilka osób tak na zawsze jak żegna się ludzi nad kupą ziemi obłożoną wieńcami. Miałem też okazję patrzeć jak szybko rośnie nowe pokolenie, zaczyna chodzić, mówić i srać na nocniku. Dwukrotnie awansowałem w miejscu zatrudnienia co pozytywnie wpłynęło na stan mojego mieszka i własnej samooceny. Zaręczyłem się również w 2010. I w 2010 skutecznie te zaręczyny zerwałem. Sprawa jest dość świeża, nadal jestem w szoku i nie boli póki co. Ale świadomy jestem, że boleć będzie. I to bardzo. Nie puszczę pary z gęby dlaczego tak się stało. A już na pewno nie mamie, bo chcę, żeby mimo wszystko myślała o niej dobrze. Święta spędzę na tłumaczeniu dlaczego tak wyszło. Muszę wytłumaczyć to wszystkim - rodzicom, babci, rodzinie, znajomym. A nie mam na to najmniejszej ochoty. Najważniejsze, że zabieg został wykonany. Martwą tkankę wycięto w całości. Amputacja się udała. Teraz wystarczy, że nauczy się pan żyć bez kawałka siebie. Tylko tyle? To super, zaczynam rekonwalescencję niezwłocznie. Niestety metalowa płytka w środku i blizna zostaną na zawsze. Nie szkodzi, na tym najlepszym ze światów wszyscy żyjemy trochę popsuci. Naprawieni, ale już nigdy tacy "prosto z pudełka".

I tyle z użalania się nad sobą. Długa droga przed nami. Głowa wysoko, pięści zaciśnięte, plecy proste, stopy twardo na ziemi. Kto nie maszeruje ten ginie.

Do zobaczenia w przyszłym roku.

sang-froid-1 : :
gru 11 2010 Tobą się karmię, Ty spać mi pozwalasz
Komentarze: 5

Dobrze jest mieć stałe elementy w życiu. Coś powtarzanego cyklicznie stającego się nawet wyznacznikiem czasu. To uspokaja i uśmierza. I ja mam taki stały element - klub książki. Założyłem go razem z kolegami. W piątki spotykamy się u mnie, robimy się na miętowo i bardzo rzadko rozmawiamy o książkach. Fajnie jest być z innego miasta w mieście, w którym wszyscy są z innego miasta. Wtedy uczymy się i poznajemy różnice kulturowe naszych regionów. Na przykład niedawno zrodziła się dyskusja dotycząca określeń niezwykle ważnego procesu fizjologicznego czyli wypróżniania:

- my mówimy po prostu "pierdolnąć klocka"

- u nas się mówi "uwolnić orkę"

- u nas "złamać się"

- my  "przykręcić makowca"

- a u nas trwa spór w doktrynie...

 

I tym optymistycznym akcentem.

 

P.S.

Martyniu,

Czy coś przeskrobałem? Ostatnie hasło na twój blog od dawna nie działa, a jestem całkowicie pewien, że nie dostałem nowego.

sang-froid-1 : :
lis 27 2010 Oni są Predator, my jesteśmy Alien
Komentarze: 6

Niczym niepopularny licealista spędzam andrzejki przed komputerem i przypomina mi się jak byłem niepopularnym licealistą i spędzałem weekendowe wieczory przed komputerem. No może nie trwało to całe liceum, ale faktem jest, że był taki czas kiedy skutkiem kilku dramatycznych wydarzeń oraz ciężkiej sytuacji finansowej byłem prawie całkowicie wyłączony towarzysko. Ciepło wspominam tamten okres, bo odkryłem wtedy jakim świetnym kompanem jestem dla samego siebie i odkryłem pierwiastek mistycyzmu w spędzaniu czasu samotnie. Ogólnie nie przepadam za cyklicznymi hucznymi imprezami, a z największą głupotą kojarzy mi się sylwestrowy szał. Się wszyscy spinają żeby gdzieś pójść, być, odpicować się łachem, perfumem i brylantem. Planują, knują i miesiącami potrafią kombinować nad czymś co można zrobić każdego dnia - ujebać się i psocić do rana. Ja tam nie potrzebuję planu, a jakoś mi to czasami wychodzi. I skręca mnie na myśl, że będę musiał gdzieś iść. Ale chuj, na tym obszarze dyplomacja zawiodła i pojawiła się wizja eskalacji konfliktu z moim najważniejszym partnerem strategicznym, więc ustąpiłem pola w tej kwestii. Żeby tylko nie leciało za dużo dyskotekowej muzyki. Bardzo fajną komedię romantyczną obejrzałem. Film nazywa się "Going the Distance" i był  zajebisty. Justin Long to podobnie jak Seth Rogen i jeszcze taki jeden typek co nie pamiętam superbohater dla nieatrakcyjnych przeciętniaków niosący nadzieję, że brzydcy ludzie też mogą zaliczyć. 

sang-froid-1 : :
lis 15 2010 Jaka piękna mama, wiem, że nie jest sama,...
Komentarze: 4

I tak ścigamy się w środku nocy. Blond Afera w Lamborghini Diablo, ja w podrasowanym golfie dwójce. Normalnie nie miałbym szans, ale Blond Afera słabo prowadzi jak jest napruta w trzy dupy - wali w bandy, słupy i drzewa. Ja na bombie radzę sobie o niebo lepiej (i tu disclaimer: nigdy, przenigdy nie wsiadłbym do prawdziwego samochodu po pijanemu. Uważam, że ludzie, którzy tak robią to szmaty i gardzę nimi. Może mają w dupie własne życie, ale to nie daje im prawa posiadania w dupie życia innych uczestników ruchu). No i tak się ścigamy, znajomi siedzą i krzyczą w podniecie (ale bardziej dlatego, że za chwilę ich kolej a nie na skutek emocji rajdu) i już ją dojeżdżam na ostrym zakręcie, już mam mijać, do mety niecały kilometr i... Ekran najpierw zgasł, a potem zaczął popierdywać. Czuć spaleniznę, Młody się zrywa i wyrywa kabel. Smród nie zawiera odoru spalonej izolacji, więc to nie okablowanie, poza tym listwa nie pozwala na przepięcia. Czyli coś w środku, pewnie kineskop. I tak oto zostaliśmy bez telewizora. Stary był w chuj to i nic dziwnego. Natura rzeczy - telewizory się psują, zwłaszcza te wiekowe. Zapada cisza. Ale tylko na chwilę, bo wszyscy są tak nawaleni, że chyba nic nie wybije ich ze stanu uniesienia. Bo to miał być szczególny wieczór. Wyjeżdżając w czwartek Blond Afera zapytała "Czemu tak bardzo lubisz zostawać tu sam na weekendy? Co wtedy robisz?" odrzekłem "Przyjedź niespodziewanie w trakcie weekendu to się przekonasz". Przyjechała i osiągnęliśmy najwyższy punkt intymności i zaufania jaki w związku można osiągnąć - robiłem z nią to co przeważnie robię z kumplami gdy jej nie ma. Spliffy, browary, Bob Nesta i gry wideo. Piękna sprawa, piękny szczególny wieczór. W niedzielny poranek obudziłem się jak po nocy poślubnej. W niedzielny poranek wjebałem się w kredyt na flat screen'a... Ale czym jest te kilka ratek w obliczu wszystkich wieczorów, które spędzę z moim nowym najlepszym kumplem - moją narzeczoną?

sang-froid-1 : :
lis 12 2010 Babiloński system jest gadem, infekuje wszystko...
Komentarze: 5

Idealna noc na bezsenność. Muzyczka sobie płynie. liście sobie płoną, telewizor sobie świeci. W ogóle z tym telewizorem to fajny patent - zajebiście się ogląda przy wyłączonej fonii. Nie czuję się wtedy taki zupełnie sam. Jak jestem sam to czasami trochę tęsknię za mieszkaniem na blokowisku. Zwłaszcza zimą ma to swój urok, cały ten syf potrafi urzec. Dziwne, że lubię wspominać zupełnie przeciętne chwile typu jaranie szluga na balkonie w grudniowy poranek na ósmym piętrze smutnego jak pizda wieżowca gapiąc się na trzepak, parking i pięć innych smutnych jak pizda wieżowców. Właściwie to nie wiem jak pizda może być smutna. Smutna pizda to oksymoron chyba. Ogólnie bardzo fajny narząd. Zdecydowanie w pierwszej piątce mojej listy narządów. Odkrywać uroki urlopu jutro (dziś) będę. Tylko kilka maili i telefon do firmy z rana, coś uzgodnić, sprawdzić i wolne. Dużo kurwa czasu... Pranie zrobię. I zakupy. Szlugi się kończą, nie wiem czy starczy mi do szóstej.  Za dużo palę jak jestem sam. Głównie dlatego, że nie ma nikogo, kto by mi brzęczał, że znowu, że śmierdzi, że mam iść do okna. Wywietrzyć będę musiał jutro (dzisiaj?). Ogólnie pojawia się u mnie problem z formułowaniem długich, złożonych zdań co potrafi być bardzo upierdliwie przy próbie grafomańskiego wypróżnienia, bo krótkie proste zdania są raczej jak mokre pierdnięcia, które nie umywają się do rasowej biegunki słownej. I wkurwiają mnie studenci socjologii. Gówniarze się napierdolą i zbiera im się na dysputy, których głównym celem jest użycie jak największej ilości mądrych słów, a wszystko ma na celu wzbudzenie zainteresowania koleżanek - studentek. I najsmutniejsze jest to, że to brzydkie studentki są. Siedzę w środę u kumpla, który dzieli chatę z trójką wcześniej wspomnianych, jesteśmy już zrobieni na miętowo i przychodzi dziewczyna jednego ze współlokatorów razem z koleżanką. I przez resztę wieczoru myślę tylko o tym jak można umawiać się  z takim pasztetem... Przecież tej dziewczynie w dzieciństwie przywiązywali kiełbasę do szyi tylko po to, żeby pies chciał się z nią bawić. Ale w sumie to nie moja sprawa. Wielu rzeczy teraz nie kumam u młodzieży, a potrafię zaakceptować, więc nie powinienem się bulwersować faktem, że młodzi chłopcy lubią jak są tą ładniejszą połową w związku. Tak samo jak nie powinny szokować mnie męskie rurki (drugi oksymoron). Tylko tak się zastanawiam - co oni robią z penisami jak ubierają takie spodnie? Noszą je kurwa w tych swoich torbach? O co w ogóle chodzi z tymi torbami? Plecaki przestały być funkcjonalne? Wszyscy teraz musimy popierdalać z sakwami przerzuconymi przez ramię jak u listonosza? Dziękujmy Wielkiemu Elektronikowi za lumpeksy, inaczej nie miałbym gdzie się ubrać. No i opłaciło się być spaślakiem w liceum, dzięki temu ciuchy z tamtych czasów nadal na mnie pasują. Niektóre mam tak długo, że wkrótce znowu staną się trendy. A wracając do pozytywnych rzeczy - Dubska w przyszłym tygodniu gra koncert w Trójmieście, ekscytacja aż ze mnie bije. Już samo czekanie na koncert daje radość. W sumie radość daje mi też czekanie aż będzie rano. Ranek po nieprzespanej nocy jest w pyteczkę, ale nie mam pojęcia dlaczego. Tak po prostu jest fajny. Przeczytałem przed chwilą to co napisałem i stwierdzam, że już wystarczająco nasmęciłem. To jakaś cicha lipa albo licha cipa jest. Gdyby nie to, że kod z obrazka jest wyjątkowo prosty to bym nawet nie dodawał.

sang-froid-1 : :